0 Comments
Zadziwiające, że czasem PR, choćby i najlepszy, przestaje działać. Specjaliści od Public Relations nagle jakby zwątpili w swoje zdolności, coraz głośniej narzekają że słabych produktów- nie da się sprzedać, że klient prędzej czy później rozpozna bubel, i zrazi się do marki.
Obserwowałem ostatnio upadek jednej z rozpoznawalnych marek. Sprzedawana jako obietnica- i ja dałem się uwieść, po czym- przez kilka lat obserwowałem w milczeniu jak szeroko reklamowane panaceum przestawało działać na masową wyobraźnię. Notowania brandu spadały, nowe relaunche- nie pomagały, ba, klienci jakby uodpornili się na kolejne próby podbicia ich serc. Szef marki- okrętu zapowiadał kolejne rewolucje z coraz mniejszym przekonaniem, zupełnie jakby sam przestawał wierzyć w swoje własne słowa. Nie wiedział nawet, co w jego ogromnej machinie nie działa. Zdał się- możliwe że całkowicie- na podszepty speców od marketingu. Gdy to przestało pomagać- nie potrafił odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Gdy jego brand był u szczytu sukcesu, dookoła także dużo się zmieniało. Inni- poprawiali swoje produkty, jak bardzo niekonkurencyjne by nie były. Walili kamieniami niczym Dawid w Goliata. Klienci, widząc ataki, zaczęli nagle dostrzegać, że marka nie odpowiada ich oczekiwaniom, ba, że ktoś ich nabrał w balona. Szef brandu spierał się z krytycznymi głosami w swoim zarządzie, wpływowi akcjonariusze poczęli- każdy ciągnąć w swoją stronę. Wspólny biznes zaczął trzeszczeć, ujawniły się rysy, podziały w organizacji. Piękna bajka- prysła.
Nagle marka jakby spadła z piedestału. Odwróciły się od niej media, nagle zaczęły dostrzegać i nagłaśniać wady. Prezes nie był na to przygotowany, zupełnie jakby- nie miał planu B. Nagle pojawiły się na rynku- ambitnym rynku dla lepiej zarabiających ludzi sukcesu- jakieś małe firemki, nowe brandy i marki, tu i tam podgryzające rynek który w 100 % należał do marki zawiadywanej przez prezesa. Udział rynkowy zaczął topnieć, i nawet przychylne media branżowe nie mogły nie wypomnieć spadających wskaźników rynkowych.
Klienci nawet przerzucili się na zdezelowany lokalny produkt z rynku kierowanego do innej grupy docelowej, słaby jakościowo i grożący nieprzewidywalnymi konsekwencjami w przypadku permanentnego używania. Inni klienci w ogóle masowo porzucili korzystanie z tego typu produktów- przestali się interesować ich reklamami, ich zakupem. Przestali się emocjonować przy wyborze produktów. Cały rynek dostarczał produktów na tyle kiepskiej jakości, że klienci, mogąc nie wybierać żadnego z nich, w większości wybrali tą opcję.
Co się stanie z marką tak żmudnie wprowadzaną na rynek? Czy jeszcze kogoś emocjonuje jej los? A może- grono jej fanów się przerzedziło, widząc jej nieskuteczność? Prezes, który zarządza z daleka, nie widząc szczegółów, możliwe że stał się z czasem marionetką w rękach sterujących nim doradców. Przelatuje ponad swoimi klientami odrzutowcem, nie zna już problemów swych klientów, a ich opinie nawet do niego nie dochodzą. Klienci zresztą przestali cokolwiek mówić, w milczeniu porzucają produkt który dotychczas miał wśród nich swoich fanów. Sugerują się opiniami bliskich i dalekich. Nowe kampanie w mediach nie powstrzymują rosnących spadków.
Zdezorientowany prezes rzuca obietnice, w które już mało kto wierzy. Co powinien zrobić? Może- powinien zrobić mniej? Wykonać choć jakiś plan minimum? Nie wiadomo, czy prezes w ogóle ma jakiś plan minimum- do tej pory jakby wspierał się doradcami, nie zajmującymi się jakby istotą produktu. Doradcy zajmowali się jego medialną kreacją. W teorii było pięknie, kolorowo, w praktyce- produkt nie działał, miał mnóstwo wad uniemożliwiających wykorzystanie go. Niezadowoleni- owszem, początkowo byli krytyczni korzystając z produktu, ale z czasem po cichu- go po prostu porzucili.
Nie wiadomo w ogóle, czy doradcy zauważyli to samo co zauważyli zwykli, szeregowi klienci… Możliwe że z klientami w ogóle nie mieli, i nie musieli mieć styczności. Dla ich interesów liczyły się tylko ich zarobki i zadowolony klient- Prezes, z którego robili bohatera zaradności, sprytnie karmiąc jego ego.
Prezes, z okna swojej limuzyny czy samolotu, raczej nie dostrzega zbyt wiele. Przygnieciony nagłym impetem porażki, jakby się- zgubił. Nagle- widzi kres swojej kariery, tak blisko jak jeszcze nigdy dotąd. Nie wiadomo, czy w ogóle dostrzegł, że stare triki- już nie działają tak sprawnie jak kiedyś, a klienci coraz bardziej się uodpornili na kolejne kosztowne chwyty marketingowe. Jego produkt może rynkowo przegrać nawet z egzotyczną lokalną konkurencją. Prezes nie wie co się stało że nawet dawni – mu przychylni- się odwrócili. Niestety, zupełnie się wyalienował, żył w innym świecie. Problemy jego klientów nie były jego problemami. W glorii sukcesu realizował pompatyczne inwestycje, które- gdy koniunktura zaczęła spadać, nagle okazały się ciążyć.
Nawet nie zauważył kiedy jego marka się postarzała, stała się produktem określonej generacji, i to kurczącej się, wymierającej, ograniczającej swoją aktywność. Akcjonariusze- mogą chcieć go zwolnić, jeśli się zorientują, jak bardzo jest źle z jego brandem. Inni nagle jakby zaczęli stawiać na kogoś zupełnie przypadkowego, znikąd, sądząc że może być to bezpieczniejszym wyjściem od kontynuowania status-quo….
(RF dla poselska.pl)
By admin